Karawany konne i pieśni żałobne na przedwojennych cmentarzach
Odkąd pamiętam, Święto Zmarłych gromadziło tłumnie biłgorajskich mieszczan na cmentarzu. Przy mogiłach zmarłych nie odprawiano w tym dniu mszy świętych. Tylko chór parafialny śpiewał kościelne i patriotyczne pieśni w tej części cmentarza gdzie znajdują się mogiły poległych żołnierzy z pierwszej wojny światowej i usypano przy mogiłach kopiec- też z tamtego okresu. Nasz cmentarz był niewielki, z końca dziewiętnastego wieku, znajdował się przy ulicy Lubelskiej. Jedna część przeznaczona dla wyznawców prawosławia miała pomniki z napisami w języku rosyjskim. Nadmienić należy, że w okresie zaborów stacjonowały w Biłgoraju wojska (pułk) carskiej armii, mieszkały tu też rodziny wojskowych; tu umierali i na tym cmentarzu spoczywają.
Spacery, ciche rozmowy, zaduma
Wieczorem w Dzień Wszystkich Świętych na cmentarzu gromadziło się dużo ludzi. Na mogiłach płonęły świece (mniej było lampek). skromnie dekorowano groby, niewiele było też kwiatów, gdzieniegdzie wieńce z jedliny i sztucznych kwiatów. Na mogiłach usypanych z ziemi, bez pomników górowały drewniane krzyże, które przystrajano w gałązki iglaków i kwiaty zrobione z kolorowej bibuły. Nad grobami - ciche rozmowy, zadumanie, spacery po alejkach cmentarnych, spotkania ze znajomymi, z przyjezdnymi. Grupki harcerzy i harcerek zapalały świece na opuszczonych grobach żołnierzy. Pomniki na cmentarzu były szare i wysokie.
Na nielicznych - fotografie zmarłych. Najokazalszą mogiłą na cmentarzu był grobowiec rodziny Michalskich. Na pomniku - anioł z mieczem i fotografie. Dalej pomniki biłgorajskich mieszczan: Matrasiów, Węgrzynów, Malawskich, Książków. Okoniewskich. Duży pomnik z różowego kamienia rodziny Kordowiczów- obok mogiła mojej babci Barbary Muchowej. Naprzeciw wysoki szary pomnik zmarłego w 1899 r. Antoniego Mazowieckiego, herbu Dolega. Taki oto był biłgorajski cmentarz.
Zaduszne procesje
Dzień Zaduszny byt dniem roboczym, ale dla wiernych to bardzo ważne święto. Tego dnia wierni gromadzili się na cmentarzu w ciągu dnia, a z kościoła wyruszała procesja z księdzem i organistą. W tamtych latach naszym duszpasterzem byt ksiądz kanonik Czesław Koziołkiewicz (od 1903) a organistą Władysław Kotowski (od 1905). Procesja szła ulicą Kościuszki, potem Lubelską, dalej przechodziła przez most na Białej Ładzie, by ze śpiewem przejść przez cmentarną bramę. Podczas procesji Żydzi zamykali sklepy; myślę, że przez szacunek: żyliśmy przecież - my chrześcijanie i Żydzi w naszym miasteczku we wspólnocie. Na cmentarzu - podobnie jak pierwszego dnia - płonęły świece. Od bramy cmentarnej wzdłuż głównej alei stali żebracy czekający na jałmużnę. Dostawali nie tylko groszaki, ale również chleli, słodkie bułeczki i pierogi gryczane. Gdy przychodził zmrok cmentarz pustoszał. Rozjeżdżały się furmanki, odchodzili piesi, rozchodzili się żebracy z jałmużną. Na cmentarzu pozostały tylko światełka. Niewiele pamiętam, jak wyglądały pogrzeby w tamtych czasach. Na pewno nie było mszy świętych. Zwłoki przewożono konduktem do kościoła, tam zmarły pozostawał całą noc. Następnego dnia był dalszy ciąg uroczystości. Nie było samochodu: zmarłego przewożono karawanem konnym luli furmanką, rodzina śpiewała pieśni żałobne. I jeszcze pamiętam: był 2 listopada 1942 roku, niemiecka okupacja. Szłam sama na cmentarz. Było południe, piękny, słoneczny i ciepły dzień. Gdy dochodziłam do mostu, usłyszałam strzały, najpierw jeden, drugi dziesiąty.... Nie doszłam do cmentarza, zawróciłam i udałam się do krewnych mieszkających w centrum miasta. To był dzień ostatecznej zagłady biłgorajskich Żydów. Teraz w Biłgoraju zostało już tylko kilka domów żydowskich przy ulicy: 1-go Maja, wówczas zwanej Kościelną. To był dla mnie najsmutniejszy Dzień Zaduszny, jaki z tamtego czasu pamiętam.
Autor: Wiktoria Klechowa
2010-05-05