Patrząc na krzyż uczymy się miłości
Ks. Michał Moń w swoim pięknym rozważaniu powiedział m.in.: (…) Krzyż to znak najwyższej Miłości. Dlatego towarzyszy nam ten znak we wszystkich kościołach, kaplicach, stoi przy drogach, jest i w naszym domu na ścianie, i na naszej piersi – by przypominać o miłości, która każdego z nas zbawiła. (…) Kiedy po schodach wejdzie się na piętro, przejdzie obok kuchni, następnie przez pomieszczenie z dużym stołem i biblioteczkę, wejdzie się do najważniejszego miejsca w tym domu. Kaplicy. Ta jest mała. Ale od razu po wejściu chce się klękać. Bo jest tabernakulum i wieczna lampka mówiąca o obecności nie gościa lecz najważniejszego mieszkańca tego domu. A na środku drzewo krzyża. Duży krzyż ale prosty, zwyczajny, drewniany. Ale kiedy na niego patrzyłem zawsze mi czegoś brakowało. Nie ma na nim Jezusa. Sam krzyż. Dopiero po kilku wizytach w kaplicy u naszych sióstr Serafitek zobaczyłem, że Jezus tam jest. Ale obok krzyża, w ramionach swojej bolejącej Matki. W kaplicy sióstr Serafitek na nowo uświadomiłem sobie, i ten obraz wraca w pamięci, że aby zobaczyć Jezusa, trzeba trochę rozejrzeć się wokoło. On jest obecny w drugim potrzebującym człowieku, którego zawsze widziała Matka Małgorzata.
Siostry Serafitki przywołując osobę, słowa i myśli Służebnicy Bożej Matki Małgorzaty, pokazały Jej ogromną duchową spuściznę jaką zostawiła zgromadzeniu. Pokora, duch modlitwy, umiłowanie ubogich i ubóstwa, odwaga w codziennym poszukiwaniu woli Boga i zaufanie Bożej Opatrzności, to fundamenty Jej życia. Ich symbolem były cegły, które młodzież należąca do KSM „Serce”, w procesji ze światłem, przyniosła i postawiła u stóp ołtarza Pańskiego.
Matka Małgorzata obdarzona niezwykłym darem wrażliwości na potrzebujących pomocy, bacznie i z miłością wsłuchująca się w głos Boga, otwarta na Jedyną Miłość, która całkowicie zawładnęła Jej życiem, w milczeniu i pokorze, na wzór swojego Mistrza Chrystusa, dźwigała podjęty krzyż.
W dniu, gdy Kościół przypomina tajemnicę krzyża jako cenę zbawienia człowieka, w najważniejszym momencie tego wieczoru, nie mogło zabraknąć krzyża. Krzyż św. Franciszka, zakochanego w Chrystusie pokornym i ubogim, tak jak Matka Małgorzata, znak chrześcijańskiej tożsamości i zbawienia, przyniesiony przez młodych ludzi do ołtarza, zaprosił każdego, kto przyszedł do naszej świątyni, by pod krzyżem Jezusa zrzucić ciężar ze swoich obolałych ramion, upaść przed nim na kolana i uchwycić się go kurczowo.
To był taki moment wieczoru, o którym trudno mówić i pisać, gdyż słowa nie są w stanie wypowiedzieć, co czuje ludzkie serce, gdy człowiek pada na kolana przed krzyżem, gdy z czcią i szacunkiem składa pocałunek na drzewie krzyża. Adoracja krzyża była tym czasem, kiedy każdy uczestnik tego czuwania, w sposób bardzo wyjątkowy, sercem dotknął krzyża.
Obchodzone raz w roku liturgiczne święto Podwyższenia Krzyża Świętego pokazuje, że prawdziwa radość chrześcijańska nie wyklucza krzyża. Prawdziwa radość jest wpisana w krzyż.
Skąd brać siłę, by tak jak Matka Małgorzata Łucja Szewczyk, dać Bogu odpowiedź na Jego zaproszenie do współpracy? Odpowiedź jest prosta: klękać i spoglądać na krzyż. On jest źródłem siły i mocy by kochać.
Więcej zdjęć w naszej galerii. Zapraszamy
Autor: Ewa M.
15.09.2012 22:23